sobota, 13 sierpnia 2011

Natanek - Szatanek

No, trochę czasu minęło. Ale muszę ostrzec bliskich mojemu sercu berlińczyków. Nadciągają legiony klechy spod Suchej Beskidzkiej - tzw. księdza Natanka. Odgraża się, że pokaże swoją moc w Berlinie, zna się na wszystkim, chce intronizacji Jezusa z Nazaretu, choć ten podobno korony nie nosił. Ale co tam... W końcu do jej udźwignięcia ma co najmniej trzy głowy. Zastanawia mnie coś innego, bo przecież nie "intelektualny debilizm" tego gościa. Jak on umie zebrać na mszy trwającej ponad cztery godziny kilka (2-3) tysiące bezwolnych i zaprawionych żółcią nienawiści ludzi. Czym jest religia, że zmusza niektórych (czasem większość) do wierzenia i robienia rzeczy, które są irracjonalne, uwłaczające intelektowi. Czy człowiek, jako chyba najlepiej ewoluujący gatunek na Ziemi potrzebuje aż takiego kretyńskiego dopalacza jakim są kazania Natanka? Nikt co prawda nie badał, jakie jest poziom intelektualny wyznawców troglodyty z Grzechyni. Możemy się tylko domyślać...
Czy są jakieś granice ludzkiego szaleństwa religijnego? Obawiam się, że nie. Daję głowę, że sam potrafiłbym zebrać dość sporą grupę wyznawców dajmy na to Latającego Potwora Spaghetti czy Wróżki Zębuszki. Ogłosiłbym się ich jedynym prorokiem, który ma widzenia (często wynikające z różnych fobii) - sporządziłbym święta księgę, wyklął parę osób (raczej więcej niż mniej), wszystko okrasiłbym kiczowatym encouragem - sztandary z przebitym sercem z wypływającym z niego ostrym ketchupem, kiczowate pieśni, idiotyczne modlitwy o deszcz itp. I co? Co dalej? Jak daleko może sięgać nasza indolencja i ociężałość intelektualna. Aha, zgarnąłbym jeszcze przy tym całkiem niezłą kasę. A wszystko to dzięki temu, że niektórzy ludzie dość dawno uznali, że mrzonki i przywidzenia można uznać za wspaniały materiał do zbudowania pseudonauki o rzeczach ostatecznych. Ich hordy się nieco rozrosły i opanowały wiele dziedzin życia, a bezwolna masa boi się myśleć.
Niech podsumowaniem będzie cytat z Dawkinsa:
To banał (i to jak większość banałów niezgodny z prawdą), że nauka odpowiada na pytania jak, tylko teologia zaś dysponuje narzędziami umożliwiającymi odpowiedź na pytania dlaczego. Cóż to niby jest „pytanie dlaczego”? Nie każde pytanie rozpoczynające się od „dlaczego” w ogóle jest sensownym, uprawnionym pytaniem. Dlaczego jednorożce są puste w środku? Na niektóre pytania po prostu nie warto odpowiadać. Jaki jest kolor abstrakcji? Jak pachnie nadzieja? Fakt, że jakieś pytanie można sformułować w pełni zgodnie z gramatycznymi regułami języka, nie oznacza, że ma ono jakikolwiek sens, ani że warto się nim poważnie zajmować. Więcej – nawet jeśli pytanie jest poważne i nauka nie potrafi na nie odpowiedzieć, to wcale nie oznacza, że odpowiedź zna religia.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz