wtorek, 26 kwietnia 2011

Kandydat na noblistę

Mecenas (http://wiadomosci.onet.pl/kraj/rogalski-obecnosc-helu-moglaby-wyjasnic-mgle-w-smo,1,4252181,wiadomosc.html) RR pełnomocnik części - nie całości - zgodnie z zasadą "pars pro toto" powinien dostać Nagrodę Nobla - i to w wielu kategoriach:
1. W dziedzinie wynalazczości - pewnie jeszcze nie ma takiej kategorii, ale dla niego warto ją utworzyć. Facet wie, jak wytworzyć mgłę na wielkim obszarze bez odpowiedniej aparatury.
2. W dziedzinie transportu (chyba też jeszcze nie ma) - wie, jak spowodować, by samolot o nośności 40 ton (ił-62) przewiózł na pewną wysokość 50 tysięcy ton wody.
3. W dziedzinie literatury - chyba jeszcze nikt nie dostał Nagrody Nobla za fantasy, za sam pomysł, przecież rodziny (owa pars) mogą zatrudnić ghost writera, by ten przekuł dociekania RR w rasowy utwór literacki.
4. W dziedzinie socjologii - facet tak nieciekawy jak on pojawia się na czołówkach serwisów internetowych i nie tylko, rzuca stekami bzdur, a media to podchwytują i zapraszają kogoś tak niekompetentnego do siebie. Sam sposób wart jest nobla.
5. W dziedzinie "wazeliniarstwa" - widząc, że się ośmiesza pan ów brnie i brnie, byleby tylko preziowi było dobrze (sic!).
6. W dziedzinie fizyki - świetnie przewodzi chore pomysły swego szefa na zewnątrz, robi to błyskawicznie i w jego mniemaniu błyskotliwie.
7. W dziedzinie fonetyki - tutaj wystarczy posłuchać pana RR.

A za oknem wiosna.

niedziela, 24 kwietnia 2011

Jaja, nie tylko wielkanocne

Czy komuś coś mówi nazwisko abepe, które nie oddaje jednak postury i wyglądu tego miłośnika Radyjka. Rządząc sobie w swoich włościach, ten purpurowy birbant oznajmił swoim owieczkom, że powstaje kolejny przybytek i punkt poboru. Czyżby ich było mało? Każdy trzeźwo myślący człowiek odpowie, że nie. Ale jest okazja, więc będzie impreza. Za tydzień w Rzymie wiadomo co, więc trza kuć żelazo póki gorące. Różne mennice, brukowce, firmy wydają, wypuszczają jedyne w swoim rodzaju gadżety ku czci i pamięci. A to unikatowy medal, a to moneta, a to filmik dłuższy lub krótszy, a to wisiorek, a to książeczka lub albumik, a może kolejny pomniczek? Więc dlaczego nie miałoby być kolejnej budowli, tym razem pod wezwaniem wiadomo kogo, gdzie zadomowi się kolejny gość żyjący sobie całkiem wygodnie, choć - może się okazać, że zbliżamy się do masy krytycznej i wszystko to weźmie w łeb. Polacy jakoś słabiej się rozmnażają, mniej zawierają tzw. małżeństw kościelnych, a przybytków przybywa (ładny pleonazm?).

Poza tym, jakbyście słyszeli co innego, to posłuchajcie pasterzyka z Wybrzeża (obecnie) i zrozumiecie wtedy, że wypadek lotniczy pod Smoleńskiem wyzwolił w Polakach pokłady miłości, pamięci. Obrońcy tzw. krzyża to przecież nikt inny jak ludzie z sercem na ręku, muchy by nie skrzywdzili, a co dopiero mówiąc o obrażaniu bliźnich.

Badania wykazały, że nie ma różnicy we wskaźnikach kłamstwa między wierzącymi i niewierzącymi. Wiara w małym stopniu wpływa na podejmowanie codziennych decyzji o charakterze praktycznym – taki wniosek wyciągnęli ze swoich badań naukowcy.(źródło:http://wiadomosci.onet.pl/nauka/eksperyment-na-temat-religii-zaskakujace-wyniki,1,4251189,wiadomosc.html)


Pozdrawiam wiosennie. Jajko to symbol życia, więc róbmy sobie jaja.
:)

czwartek, 21 kwietnia 2011

Po podróży

Ile w nas jest kompleksów. Ile chęci pokazania mimo wszystko innym, że jesteśmy od nich lepsi. Mam za sobą dzisiaj średnią pod względem długości podróż samochodem tuż za naszą południową granicę i do Ustronia. Sporo się naoglądałem i coraz lepiej rozumiem, dlaczego taki (mało sympatyczny) odruch wywołują polscy kierowcy za granicą. Krótko mówiąc, większość z nich to cepy, choć mienią się doktorami, magistrami, biznesmenami, nauczycielami, lekarzami itp. Jakie są ich (nasze?)główne grzechy?

  1. Pewna prawidłowość, że większość polskich kierowców zaczyna przyśpieszać tuż po minięciu znaku ograniczenia prędkości lub zbliżając się do skrzyżowania z sygnalizacją świetlną. Nieważne, że świeci czerwone. Trzeba być pierwszym.
  2. Gros z nas uważa się za najlepszych kierowców pod słońcem, wręcz ekwilibrystów, kierują, zmieniają biegi, palą papierosa, rozmawiają przez komórkę i ... tak w nieskończoność.
  3. Kochamy dzieci, dzisiaj kilka razy widziałem, jak kochające mamusie na drodze szybkiego ruchu pruły z prędkością 140 km/godz. (można 110), rozmawiając ze swoją pociechą usadowioną na przednim miejscu. Dziecko ledwo dotykało nosem kokpitu, próbując coś zobaczyć.
  4. Specjalnie liczyłem, podczas podróży (około 250 km) dwudziestu trzech kierowców złamało przepisy, wyprzedzając w miejscach zakazu wyprzedzania.
  5. Bardzo "odważnym" był kierowca autobusu do Jastrzębia Zdroju (rej. ST itd. godzina około 11 gdy wjeżdżał do Żor), jadący z pasażerami z prędkością około 120 km/godz. (co najmniej) i wyprzedzający samochody osobowe.
  6. Pewna damulka w samochodzie z wiedeńskimi rejestracjami (ale Polka na bank), według niej, prestiżowym (tak sądzę), trzymając peta w usteczkach wyprzedzała wszystkich na odcinku, gdzie było ograniczenia do 70 km/godz. (z prędkością co najmniej 11-120 km/godz). Bardzo przy tym marszczyła wyliftingowaną twarzyczkę, gdy inni stosowali się do tego ograniczenia.
  7. I tak mógłbym jeszcze pisać bez końca, o facecie postury hipopotama w Ustroniu, chcącym mnie wyprzedzić przed szpitalem, ale rezygnującym z tego, gdy się okazało, że ja w lewo pod ten szpital będę podjeżdżał.
  8. O kierowcach tirów (wal w osobówkę) jadących z prędkością znacznie przekraczającą dozwoloną dla nich.
  9. O błagalnych oczach przechodniów, którzy usiłowali przejść przez jezdnię, ale tam panem jest kierowca.
  10. ITP. ITD.
Z czego to wynika?
  1. Z kompleksów osobistych (nieudane życie, nieudany seks, zdradzone żony i zdradzeni mężowie, kompleks wielkości i małości - dosłownie i w przenośni)
  2. Zaszłości historycznych, które powodują, że to, co zabronione jest cool, to co godne człowieka i kierowcy jest passé.
  3. Z tego, że np. obywatele Szwajcarii czy Szwecji są dumni ze swojego kraju i bycia jego obywatelami. Uważają, że ważną rzeczą są powinności i obowiązki obywatelskie, a do takich należy np. zgłoszenie faktu pojawienia się pirata, czy raczej debila drogowego. U nas poczytywane to jest za donos albo konfidencję.
Obnosimy się z żałobą na pokaz, przenosimy krzyże i namioty, przykręcamy Rosjanom na ich terenie, w ich kraju, bez ich zgody różne tablice, ale nie potrafimy normalnie żyć, cenić swego państwa, nie przez wymachiwanie szabelką, odgrażanie się sąsiadom, stawianie kolejnego trzysta entego pomnika JPII. No, bo jeśli Polakiem pełnym cnót się mieni być ktoś, kto jeździ po drogach (złych) polskich z prędkością dwa razy przekraczającą dozwoloną, jednocześnie zgarniając do kieszeni 304 € za wizytę kilkuminutową w sejmie i wyzywając innych od potomków dziadków z wermachtu, to ja nie wróżę temu społeczeństwu dobrej, europejskiej przyszłości.
Amen.

sobota, 16 kwietnia 2011

Limeryk kolejny

Z jednym ludowcem z miasta Chojnice
Wieczne kłopotki ma prezes i wice.
A to przed szereg wysuwa swe rączki,
A to pod pałac zanosi gałązki.
Ale on tylko bierze pod picek.

Limeryki o znaku równości

Pewna znawczyni lotnictwa z Sycowa
Do kłótni jest wiecznie gotowa.
Parcie na szkło to jej duma,
Choć nie za bardzo cokolwiek kuma.
Ale wie, że przeciw niej jest zmowa.

Złotousta triumfatorka spod Łysej Góry
Często stosuje psychiczne tortury.
Gdy rozmówca próbuje przebić się zdaniem,
Ona staje okoniem na niem.
By znowu wylać swe bzdury.

cdn.

Chyba nie muszę przedstawiać muzy, której poświęcam swoje limeryki (prawie).
Miłej soboty

czwartek, 14 kwietnia 2011

Dwójmyślenie


Dzisiaj jakiś wysyp moich postów. O tempora. Ale nie o polityce tym razem (choć czy ja w ogóle o niej napisałem cokolwiek, raczej o politykach, tych czarnych owcach społeczeństwa, z niewieloma wyjątkami). Własnie opublikowano wyniki badań dotyczące stosowania antykoncepcji przez kobiety wyznania rzymskokatolickiego.
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/98-procent-katoliczek-stosuje-antykoncepcje,1,4242825,wiadomosc.html
I jak? Otóż, chyba tylko ślepy tego nie widział, albo nie chciał widzieć, antykoncepcję stosuje około 98 % wszystkich zapytanych kobiet. Konia z rzędem temu, kto myślał, że tak zwane nauczanie kościoła dotyczące życia seksualnego jest przez większość jego wyznawców akceptowane. I nie będę skrywał mojej satysfakcji. Klerowi, zakonnicom tudzież, mówiąc grzecznie wara od tych spraw. Czemu, spytacie? Ano temu, i tutaj posłużę się analogią dość wyrazistą, że najzwyczajniej w świecie nie powinniście wierzyć w tych kwestiach ludziom teoretycznie nie wiedzącym nic na temat praktycznej strony życia seksualnego homo sapiens.
Czy pozwolilibyście na to, by na pierwsze poważne nurkowanie zabrał was człowiek, który o nurkowaniu czytał jedynie w książkach, albo by wasze dzieci wiózł autokarem kierowca, który sztukę prowadzenia tego pojazdu zna teoretycznie z wykładów i własnej lektury? Pytanie retoryczne. Więc dlaczego godzicie się na to, by o życiu seksualnym pouczał was ktoś, kto - tak mówi doktryna - winien zachowywać celibat (w celi bracie) i stronić od tych jakże ludzkich przyjemności.
To są tak zwani erotoznawcy gawędziarze.
Miłej nocy.

Łatwo ci zachować twarz, gdy kilka na zmianę masz (Jan Sztaudynger)

Minęło południe, Hasmik pisze test, Artur przygotowuje się do prezentacji o Szczypiorskim, a ja tworzę kolejny wpis. Tyle różnych spraw się zebrało, które są warte tego, by o nich napomknąć na moim blogu? Sam już ie wiem, o czym napisać, a co pominąć?
Katarzyna Herbertowa odcięła się od prób politycznego, czytaj doraźnego, wykorzystywania poezji jej męża. Na to niejaka pani Szydło, Szydłowa, Szydlina (język polski to język bogaty w formy) stwierdziła, że poezja jest własnością całego narodu i można ją cytować. Pani wicecośtam, tak jest w istocie, ale przecież należy ja, jak każde dobro eksploatować rozważnie i z mądrością. I należy uważać, by jej ostrze nie obróciło się przeciwko manipulującemu nią.
Oto mój wpis na fb z wczoraj:
A propos "zdradzonych o świcie", proponuję rozważniej dobierać cytaty, bo dalej jest, co następuje: 
"strzeż się jednak dumy niepotrzebnej
oglądaj w lustrze swą błazeńską twarz 
powtarzaj: zostałem powołany - czyż nie było lepszych"

Już rozwrzeszczało się towarzystwo  piskształtne na różnych forach, że kolejna cenzura, że tak w ogóle to Pani Herbertowa se może... itp. 
Tak się zaczynam zastanawiać nad następującym problemem: czy istniałby premier Tusk bez prezesa Kaczyńskiego, czy jest to swoiste sprzężenie zwrotne? Czy oszołomy pod obydwoma sztandarami przypadkiem nie dostarczają sobie nawzajem paliwa, a może nie przypadkiem? Choć z dwojga złego zawsze wybiorę PO, bo więcej tam ludzi otwartych, nienapuszonych i bliższych mi poglądami (są jednak dla mnie z zupełnie innej bajki), to jednak widzę, że notowania premiera Tuska bez happeningów piso-ludków dawno spadły poniżej jakichkolwiek oczekiwań przedstawicieli tej partii.

Jeden kuperek kaczy - a tylu podrywaczy...
                                                                 Jan Izydor Sztaudynger
 

Może jeszcze coś dzisiaj skrobnę...

wtorek, 12 kwietnia 2011

Tomorrow belongs to us...

"Letnie słońce ponad łąką./ Jeleń pędzący przez las./ Zebrali się razem by powitać burzę./ Jutro należy do mnie./ Gałąź lipy z zielonymi liśćmi./ Złocące się ujście Renu./ Lecz gdzieś tam czeka chwała./ Jutro należy do mnie./ Dziecko w kołysce przymyka oczy,/ gdzieś pszczoła wtula się w kwiat,/ coś szeptem powtarza: powstań, powstań./ Jutro należy do mnie./ Ojczyzno, daj nam znak,/ na który tak czekają twoje dzieci./ Ranek nadejdzie i świat mym się stanie".(cyt. z filmu Fosse'a "Kabaret")

Nie będę się upierał przy tym, że to przewidziałem, że padną w końcu słowa o "zdradzie o świcie". Mniej więcej ta sama poetyka w tym kontekście politycznym, jak słynny cios w plecy. Znowu słyszymy o odnowieniu moralności narodu, o czystości tegoż w aspekcie duchowym,  (ciekawe kiedy fizycznym?). Przyjrzyjcie się dobrze twarzom tych nomadów krakowskoprzedmieściowych i ich szczeremu oddaniu sprawie zwalczenia demokracji. Te twarze nie są udawane, ta pani i ten pan, młodzieniec wierzą w to, co mówią. Oni nie żartują. Daleko im od udawania, oni wiedzą to, co im powiedziano. Jest im źle, zaś innym, tym moralnie zepsutym jest dobrze i należy to zmienić. Sprawiedliwość musi zwyciężyć, to nic, że ich guru jest popierany przez jednego z najbogatszych ludzi w Polsce, który teoretycznie ślubował ubóstwo (dalej ma maybacha?), to nic, że ci, których sobie obrali za symbole są świeżym źródłem gotówki dla ich żyjących bliskich, a o tych, którzy zginęli w busie milczy się namiętnie. Czas na wyrównanie krzywd, czas na wycięcie wrzodu.
Że wybory? Że zwyciężyli tamci? To da się zmienić, kiedy "my" ustanowimy nowe prawa. Bo to "my" jest całym clue - na tym "my" chce na wyżyny dojechać ich prowodyr, on powoli zaczyna podpalać, najpierw nieco koncyliacyjny w TVN opowiada ze stoickim spokojem o swoich uczuciach i o tym, jak to przeżywa śmierć swoich bliskich, jak bardzo cierpi i jego cierpienie usprawiedliwia kalumnie, które ciska w oponentów, usprawiedliwia niepodawanie ręki tym, którzy dostali mandat demokratyczny. Potem, już na wiecu wyborczym (teoretycznie w czasie uroczystości uczczenia zmarłego brata, ciekawe dlaczego 300 km od jego grobu?) wręcz krzyczy, a głos, mimo wzrostu raczej niezbyt okazałego, ma mocny, by nie rzec... Daruję sobie jednak.
A gdzie elity? Gdzie ci, którzy naocznie obserwują, co jest w "jaju węża"? Niektórzy milczą, inni nieśmiało próbują przebąkiwać o groźbie, o niebezpieczeństwie. Nikt nie wspomina pochodni, choć one są rozpalane co miesiąc, każdy odwraca głowę, bo tak wygodniej. Tylko jak długo? Czy da się nakarmić krokodyla, by przestał myśleć o zabijaniu?

"Spójrz na tych wszystkich ludzi. Oni nie mieliby siły, żeby zrobić rewolucję. Są zbyt upokorzeni, zbyt wystraszeni, zbyt podeptani. Ale za 10 lat, kiedy 10 latki będą miały 20, 15 latki będą miały 25. Oni odziedziczą nienawiść starszych, ale dodadzą do tego własną ideowość i niecierpliwość. Ktoś wystąpi i da wyraz ich nie wypowiedzianym uczuciom. Ktoś wystąpi i obieca im przyszłość. Ktoś wystąpi i da im żądania. Ktoś powie o wielkości i ofierze. Młodzi i niedoświadczeni dają swą odwagę i swą wiarę zmęczonym i chwiejnym. I wtedy przejdzie rewolucja i nasz świat utonie w krwi i ogniu. Za 10 lat, nie więcej, ci ludzie ukształtują nowe społeczeństwo nie mające odpowiednika w historii świata! Stare społeczeństwo bazowało na skrajnie romantycznym wyobrażeniu o dobroci człowieka. Wszystko stało się bardziej skomplikowane, ponieważ wyobrażenia nie zgadzały się z rzeczywistością. Nowe społeczeństwo będzie bazować na realistycznej ocenie możliwości i ograniczeń człowieka. Człowiek jest konstrukcją wadliwą. Perwersją natury". (cyt. z filmu Ingmara Bergmana "Jajo węża")


Kabaret

niedziela, 10 kwietnia 2011

O pierwszej w nocy

Wróciłem właśnie z miłego przyjacielskiego spotkania, gdzie o B. Kempie mówiono w samych superlatywach. LoL. Pyszne jedzonko, wspaniałe Rosso Toscano, miłe konwersacje.  Mam dlatego głęboko gdzieś wszystkich tych kretyńskich oszołomów, którzy chcą mnie zbawiać na siłę. Niech palą sobie kukły, jak nie mają nic lepszego do roboty. Ja mam. Mam przyjaciół, od lat, mogę z nimi sobie dworować i konwersować (Kempa nie ma), mam moich uczniów, którzy napędzają mnie do działania. Życie jest po prostu ciekawe i nie widzę powodu, dla którego miałbym go marnować na idiotyczne pogrążanie siebie i otoczenia w marazmie i drętwocie.
Chcecie to se czcijcie. Ja chcę żyć! Bo warto!

środa, 6 kwietnia 2011

Psychologia drewna

Chciałbym stworzyć mebel - inny niż wszystkie, całkiem zwariowany i jednocześnie wysmakowany oraz funkcjonalny. Czy to jest możliwe? Pewnie długo musiałbym się uczyć obróbki drewna, zrozumieć jego strukturę, posiąść wiedzę o jego właściwościach. Nie mam i nie chcę mieć na to czasu. Niech to robią ludzie, którzy się znają na tym i potrafią zrozumieć drewno czy inny materiał, z którego powstają meble.
Chciałbym usnąć 9 kwietnia rano i obudzić 11 kwietnia również rano, by zdążyć do pracy. Dlaczego? Bo nie znam się na psychologii drewnianych polityków, źle skrojonych, ich grach i ciemnych uczuciach. Nie potrafię zrozumieć teatralnego bólu i jednoczesnego ujadania. Mam dosyć ich nawiedzonych min, bogoojczyźnianych frazesów i wyświechtanych haseł. Nie zniosę już dłużej upiornie bełkotliwego tonu i logiki pani K., okraszonego udawanym zaangażowaniem. Mam dość tych pań i panów, którzy wybrani przez nawiedzone dziewice konsystorskie i świętoszkowatych niegdysiejszych onanistów, powalonych jarzmem wieku i dewocji, pouczają mnie i innych, czym jest polskość a czym separatyzm. Wiele z nich (pań i panów) wyciera sobie gębę Polską. Bo to daje profity im i ich pryncypałom.
Zasnąć nie mogę na tak długie dwa dni, zazwyczaj wystarcza mi siedem - osiem godzin snu, więc w niedzielę pojadę w góry, do lasu, z dala od rozlicznych Kemp, Kaczyńskich, Błaszczaków, Kurskich i innych, którzy cofają mój kraj do czasu jakiegoś odległego, traktują ludzi jak błądzące po omacku dzieci. Mianują siebie jedynym kryterium patriotyzmu i prawości, bezczelnie jednocześnie pobierając ogromne pieniądze, ogromne jak na standardy tego kraju. Siedem minut w toalecie sejmowej plus podpis na liście = 304 €. Znam emerytów, którzy nie dostaję tego na miesiąc. (P)osłowie nie widzą w tym niczego nagannego, bo przecież zrezygnowali na kilkanaście minut z życia prywatnego, by uszczęśliwiać  ciemny lud.
Proszę, idźcie w niedzielę, dokąd chcecie, ale nie róbcie kolejnych szopek - sam nie wierzę w to, co piszę.
PS. Kempa stwierdziła, że nie zna (!) stanu emocjonalnego, określanego mianem wściekłość. Bo w jej wypadku to stan permanentny.

niedziela, 3 kwietnia 2011

Głos gorola. List otwarty do Prezesa.

Żyję na Śląsku, z tym regionem Polski związana jest moja młodość, tutaj mam przyjaciół, tutaj pracuję i spełniam się. I choć sam Ślązakiem nie jestem, już chyba gdzie indziej nie potrafiłbym żyć. Brzmi patetycznie? Bzdura. Po prostu Śląsk (ten Górny) to w pewnym sensie "kraj lat dziecinnych". Nigdy nie myślałem o sobie jako o Ślązaku, choć - jak już napisałem - tęsknie za Katowicami, swoim małym miejscem na tauzenie, parkiem, "Zieloną Doliną", moim auchanem itp. Gorol to bardziej stan świadomości niż jakaś definicja, ja pewnie poniekąd nim trochę jestem, w końcu nie wybiera się miejsca urodzenia - o tym, tak jak o wszystkim decyduje przypadek. Ale Śląsk dla mnie jest ładniejszy niż Warszawa, Wrocław, Kraków (choć lubię te miasta).
Panie Kaczyński, niech się pan puknie w "gowa" i spróbuje nie patrzeć na świat przez pryzmat faktu przez pana ustanowionego, że "czarne jest białe" i odwrotnie. Nosa pan nie wyściubia z tego swojego Żoliborza, czy gdzie tam pan mieszka. A jak pan się już wychyli, to się dopiero wychyli. A to idiotyczne zakupy w sklepie osiedlowym, paręnaście km od pana domu albo o biedocie biedronkowej (był pan tam w ogóle kiedykolwiek?). Życie Panie Kaczyński jest gdzie indziej, nie tworzą go pańscy przyboczni podlizywacze.
Teraz - nota bene 1 kwietnia - raczył pan opublikować jakiś pure non-sensowy tekścik, w którym obraża Pan mieszkańców mojej ziemi, obraża Pan Ślązaków. Panie Kaczyński, Ślązak to obywatel Polski narodowości śląskiej (choć jak pan wie,  a może nie, są też w Polsce obywatele POLSCY narodowości innej niż panu się wydaje, także niemieckiej, co widać w sejmie).
Mam propozycję, daj pan sobie spokój, polityka sensowna to coś, co panu nie wychodzi, bo buduje ją pan na resentymentach, zadawnionych urazach, własnych fobiach i kompleksach. Każdego chce pan pouczać, nie widząc, że jest pan w tym żałosny.
Jako jeden z efektów pana obrażania Ślązaków, będzie fakt dużo większej liczby ludzi określających swoją narodowość jako śląską, choć niekoniecznie tacy są. Bo wie pan, Panie Kaczyński, warto czasem odrzucić nacjonalistyczne mrzonki i chciejstwa, by spojrzeć na nasz kraj jako na kraj w środku Europy, który buduje swoją nowoczesną tożsamość, a przecież Europa ma być Europą małych ojczyzn.
Błagam też, niech pan nie wyciera sobie twarzy papieżem. Choć daleki jestem od Jego doktryny i nie można mi przypisać bycia Jego słuchaczem, to jednak jest jakaś śmieszność w ty, co pan robi i głosi, a na co się pan powołuje. Przynajmniej deklaratywnie (bo często w praktyce np. zakazując stosowania prezerwatyw w sytuacji groźby HIV w Afryce, czy spotykając się z Pinochetem tego nie dowodził) papież coś, panie Kaczyński, mówił o miłości drugiego człowieka. Mówi to coś Panu? Pan zmieszał z błotem, obrzucił oskarżeniami o niemalże zdradę polskiej racji stanu, dość liczny naród śląski.
Gdzie tutaj sens, gdzie logika? Ano jest, panie prezesie, skłócić, poróżnić, zburzyć, by móc budować na tych ruinach Czwartą RP. Tylko pytanie, kto zechce z panem w niej zamieszkać, oprócz Pana Rydzyka i iluś tam ludzi, którzy zawsze będą panu klaskać, bo nie gryzie się ręki, która karmi.