środa, 16 lutego 2011

Pro i anty.

Antidotum - remedium, odtrutka, lekarstwo na coś złego, szkodliwego.
Kto lub co jest tą trucizną, zastanawiające, jak rozmywają się definicje i poglądy. Pomieszanie pojęć, brak logicznego wytłumaczenia, nieumiejętność dyskusji. Czarne niekoniecznie jest czarne. Białe jakoś zszarzało.
Cudowna kreskówka PiSu odsłania prawdę ukrywaną przed tylu oczyma, popatrzcie, jak wyglądamy jako polska rodzina, kobieta - żona i matka to jakiś klon jakiegoś kosmity, mężczyzna - ojciec i mąż, nie dość, że menel i nierób, to jeszcze przygłup. O dzieciach nie wspomnę ze wrodzonego poczucia estetyki. Tak swoją drogą, skąd ten rodzic i mąż ma taki brzuch?
I ten ZŁY - premier (?) złodziej i piłkarz AKS Szmacianka. Ile finezji w tym dziele! Ile szacunku dla Polaków! Ile w końcu inteligentnego przesłania!
Politycy traktują nas jak szarą, niezbyt rozgarniętą masę pijaków, nierobów, sami zresztą w tym samym czasie podnoszą sobie gaże (przynajmniej tych 460 w sejmie i 100 w senacie). Nawet ich przekazy do nas pozbawione są inteligentnego przesłania, zaiste ich retoryka jest aż nadto parciana. I naprawdę, Marek Tuliusz przewraca się w grobie.
Zresztą, konia z rzędem temu, kto wskaże po którejś ze stron tego magla politycznego (nie dysputy, nawet nie sporu) wyczucie estetyki, traktowanie obywateli tego państwa jako równych politykom (choć ja dziękuję za równanie do nich, bo byłoby to równanie w dół).
Antidotum może być... no, właśnie co? Dobra książka, świetny spektakl, satysfakcjonujące zajęcie, pisanie na blogu, bo chyba nie kolejna znowu emigracja wewnętrzna.
Do kolejnego postu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz