Oglądam z szeroko zamkniętymi oczami nowy spektakl Teatru Śląskiego w Katowicach. Tak, Dziady Wieszcza Naszego Jedynego. I uszom nie wierzę - bogoojczyźniane frazesy skrzypią jak najęte. Martyrologia wylewa się wszelkimi otworami. Czemu takimi tekstami katujemy młodych ludzi - to powinny być fragmenty, krótkie egzegezy tego dramatu. Wtłaczamy im do głowy te majaki obłąkanego Gustawa / Konrada.
Znam wiele fragmentów na pamięć - mogłem dzisiaj część kwestii wygłaszać razem z aktorami. Młodzież była szczęśliwa - nie musieli siedzieć w szkole. Oni tego już nie rozumieją - poza nielicznymi wyjątkami. Bo tak naprawdę, to cóż tutaj rozumieć? Żeśmy wybrańcami Europy, żeśmy uciemiężeni i stłamszeni przez inne nacje.
No, bo jak mieć będziemy takich przywódców jak Konrad, który powinien najpierw iść na dobrą terapię, by sobie ze sobą przede wszystkim poradzić, to daleko nie zajdziemy.
Gdzie nasze polskie oświecenie? Gdzie ideały pracy, nauki?
Nie, my wolimy przewalać truchła, rzucać w siebie krzyżami, udawać samobójstwa, pielęgnować megalomanię, utwierdzać się w przekonaniu o naszej wyjątkowości.
A normalność? Tym gorzej dla niej...
I szkoda tylko, że reżyser jeszcze mocniej nie uwypuklił tego, że Dziady to my!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz